Studiowanie Biblii nikomu nie przychodzi bez wysiłku. Na to potrzeba czasu i zaangażowania. Jeśli ktoś naprawdę mieszka w miejscu, gdzie nie ma łatwego dostępu do biblioteki, to pomocą jest oczywiście internet. Myślę, że w naszych czasach nie ma wymówki. Wszyscy mamy dostęp do bardzo dobrych stron w sieci. Od czego zacząć naukę?

Z raportu NASK dotyczącego rejestracji nazw domen dowiadujemy się, że polska domena .pl jest już bliska przekroczenia granicy dwóch milionów nazw utrzymywanych w rejestrze DNS. Wynik ten pozwolił jej zająć 4. miejsce wśród najpopularniejszych domen w Unii Europejskiej, tuż za raportu NASK dotyczącego rejestracji nazw domen dowiadujemy się, że polska domena .pl jest już bliska przekroczenia granicy dwóch milionów nazw utrzymywanych w rejestrze DNS. Wynik ten pozwolił jej zająć 4. miejsce wśród najpopularniejszych domen w Unii Europejskiej, tuż za Włochami. Ta wysoka pozycja przestaje jednak cieszyć, gdy uświadomimy sobie, że zaledwie 12% spośród 4 milionów zarejestrowanych w Polsce podmiotów gospodarczych ma swoją domenę internetową. Powód pierwszy: „nie wiem, czy to jest skuteczne” Mali przedsiębiorcy, szczególnie firmy jednoosobowe, nie zdają sobie sprawy z możliwości zdobywania klientów przez Internet. Rozwieszają ogłoszenia na słupach, rozdają ulotki, drukują ogłoszenia w gazetach i z nadzieją czekają na nowe zlecenia, które nie nadchodzą. Często nie rozumieją, że ponad 50% Polaków codziennie korzysta z sieci i właśnie tam szuka niezbędnych informacji. Strona internetowa pozwala na zaprezentowanie się klientom, którzy zainteresowani są proponowanymi właśnie przez nas usługami. Na stronę hydraulika wejdą ludzie, którym zabrakło wody w kranie, a na stronę murarza ci, którzy chcą wybudować dom. Ulotki i ogłoszenia na słupach nigdy nie dotrą do tak wyselekcjonowanej grupy. Trzeba także zrozumieć, że klienci mają o wiele większe zaufanie do firm, które posiadają własny serwis www. Szukają na nim mapki dojazdu, numeru telefonu, opisu asortymentu, usługodawca nie udostępniający tych informacji w sieci przegrywa już na starcie. Powód drugi: „wydaje mi, że strona zbyt dużo kosztuje” Mali przedsiębiorcy pytają w różnego rodzaju firmach reklamowych o strony internetowe i gdy słyszą cenę rzędu dziesięciu tysięcy złotych, zniechęcają się natychmiast i stwierdzają, że jednak im się to nie opłaca. To nie musi wcale tak wyglądać, opłata roczna za kreatora stron internetowych to wydatek rzędu do 200 zł netto, a na taki wydatek raz na dwanaście miesięcy każdy przedsiębiorąca może już sobie pozwolić. Programy do samodzielnego budowania stron internetowych są najlepszym rozwiązaniem dla małych przedsiębiorców, którzy nie potrzebują skomplikowanych rozwiązań. Razem z Kreatorem dostają oni miejsce na serwerze, domenę, adres e-poczty, czyli wszystko, czego potrzebuje firma do funkcjonowania w sieci. Strony budują sami, wybierając jeden z kilkuset szablonów. Oprogramowanie tego typu przygotowane zostały specjalnie dla osób, które nie posiadają specjalistycznej wiedzy. Oprócz tego do najlepszych kreatorów dołączane są materiały szkoleniowe, a nawet filmy instruktażowe pokazujące, jak krok po kroku zbudować swój serwis. W ostatecznym rozrachunku tak zbudowana strona kosztuje mniej niż ulotki, a jest o wiele skuteczniejsza. Powód trzeci: „nie wiem, jak się do tego zabrać” „Rozumiem, że strona w internecie mogłaby rozruszać mój interes, ale nie wiem, jak się zabrać do jej budowy, nie znam się na tym i nie mam czasu, żeby się zorientować w tym temacie – przyznaje Magda, właścicielka salonu sukien ślubnych z Kielc.” Powyższa opinia jest powszechna wśród właścicieli małych firm, ale tego typu obawy są często bezpodstawne. Tak naprawdę zapoznanie się z funkcjami Kreatora i stworzenie w nim swojej strony to kwestia około dwóch godzin. Oprogramowanie to można kupić i używać za pośrednictwem internetu, bez potrzeby instalowania na dyskach komputerów. Jego obsługa jest intuicyjna, a dodatkowe materiały szkoleniowe pozwalają skutecznie wykorzystać wszystkie jego opcje. Dla sceptyków, którzy nie wierzą jeszcze w skuteczność takiego rozwiązania, firmy udostępniają kreatory stron na okres próbny za darmo, bez żadnych zobowiązań. Jeśli zbudowana w tym czasie strona przypadnie do gustu jej twórcom, mogą wykupić roczny abonament i korzystać z dobrodziejstw e-promocji swojej firmy. Trzeba pamiętać, że w społeczeństwie internetowym, to czego nie ma w sieci, po prostu nie istniej.

NIE WSTAWIAC. 4Nie podawać nazwe konta, imienia, nazwiska, adresu, hasla (w zależności czy obcy udaje że jest np. Przyjaciółką gdy podaje haslo) 5Nie zamieszczaj filmików i zdjec innym osobom wbrew ich woli. 6Nie przeklinać ludzi na portalach np. Facebook.-----Mam nadzieje ze pomoglem wiem ze pytanie ma lat
Internet of Things czyli Internet Rzeczy, w skrótcie IoT, to hasło, które w ostatnim okresie robi zawrotną karierę. Sformułował je Kevin Ashton ponad 30 lat temu. To twórca między innymi systemu radiowej identyfikacji (RFID), który można uznać za bardzo prostą, acz praktyczną implementację koncepcji IoT. RFID powstał w czasach, gdy jeszcze nikomu nie marzyło się wpinanie w sieć komputerową miliardów różnorodnych urządzeń. Dyskusyjną kwestią jest oszacowanie liczby urządzeń połączonych z siecią. Zależnie od firm analitycznych, wartości mogą różnić się nawet kilkukrotnie. Podobnie jak dokładne dane co do wartości rynku IoT. Tym razem jednak nie skupimy się na ogromnych wielomiliardowych inwestycjach jakie w najbliższych latach planują poczynić z jednej strony pojedynczy użytkownicy, miasta, państwowe instytucje, a z drugiej strony koncerny elektroniczne i instytucje biznesowe, by IoT nabrał rumieńców. Skupimy się na bardzo istotnym zagadnieniu, jakim jest bezpieczeństwo IoT. I to nie to, które IoT nam może dać, ale to, któremu może zagrozić. Najpierw jednak zadajmy sobie kluczowe pytanie. Czym tak naprawdę jest Internet Rzeczy? Co oznacza określenie IoT, czym są urządzenia, które wpisują się w definicję Internetu Rzeczy? Odpowiedź wcale nie jest prosta. Bo skoro koncepcji IoT odpowiadają na przykład smartwatche czy inteligentne lodówki, albo systemy monitoringu, które komunikują się między sobą za pomocą Internetu, to dlaczego nie powiedzieć tak samo o komputerze czy konsoli. Wszak one też są podłączone do Internetu i bez tego dostępu część ich funkcji nie będzie działać. Zawiłość zagadnienia tkwi w rozumieniu pojęcia Internet Rzeczy. A w zasadzie skrótu, bo należałoby powiedzieć Internetu tworzonego przez współdzielące dane Rzeczy. Kluczowe jest tu słowo dane, gdyż to ich przepływ i analiza jest rdzeniem Internetu Rzeczy. IoT to zatem nie sprzęt podłączony do Internetu, ale to co on współtworzy. Internet Rzeczy to przepływ informacji, które pozwalają na inteligentną współpracę wpiętych we wspólną infrastukturę komunikacyjną sprzętów. I tak, inteligentna lodówka może wykorzystać informacje o miejscu naszego pobytu i zaproponować zakupy. Może też sama zlecić je poprzez spożywczy sklep internetowy i zaplanować dostawę w momencie gdy ktoś będzie w domu. Opaska, która jest w stanie ocenić czy jesteśmy zestresowani wracając z pracy, skomunikuje się z systemem inteligentnego domu, który zadba o odpowiednią temperaturę i włączy uspokajającą nas muzykę, gdy tylko wejdziemy do środka. Z kolei samokierujący się samochód wykorzysta informacje płynące z szeregu rozmieszczonych na mieście czujników, by skierować nas na odpowiednią trasę, którą najszybciej dotrzemy do celu. Lub, gdy wydarzy się wypadek, samochód sam wezwie pomoc, a dzięki przekazanym informacjom, będzie wiadomo co się wydarzyło. Od Internetu Rzeczy do zagrożeń Medycyna, komunikacja, edukacja czy komfort codziennego życia - dziedziny, w których Internet Rzeczy ma rację bytu, można mnożyć bez końca. Istotą jest znalezienie sensownego sposobu wykorzystania gromadzonych informacji. Dlatego mówiąc o Internecie Rzeczy należy bezwzględnie łączyć to pojęcie z hasłami Big Data, czyli danymi, które gromadzą i współdzielą sprzęty IoT oraz Inteligentne urządzenia, czyli umiejętnością do autonomicznego działania i podejmowania decyzji bez bezpośredniej interakcji z człowiekiem. Mamy już podstawowe pojęcie czym jest Internet Rzeczy, teraz pora na rozwikłanie zagadki, czy może on być niebezpieczny. Warto podkreślić, że nie chodzi tu o negowanie dobrodziejstw IoT, bo te są niepodważalne, ale pokazanie, że tylko rozumiejąc wiążące się z IoT problemy będziemy w stanie zapewnić sobie wygodną przyszłość. Zagrożenia, których możemy nie dostrzegać To, że komputer może być zawirusowany, co może doprowadzić do utraty danych. To, że cyberszpieg może wykraść nasze dane i na ich podstawie narazić nas na straty finansowe, a nawet postawić nas w obliczu konfliktu z prawem wykorzystując naszą tożsamość do działań przestępczych. To że smartfony potrafią być niebezpieczne, szczególnie gdy trafią w ręce złodzieja z bogatą bazą informacji o nas i naszym życiu. O tych wszystkich rzeczach zdaje się wiedzieć każdy roztropny użytkownik komputera, urządzeń mobilnych i cyfrowych usług. Zdaje się, bo jak pokazuje praktyka, wiele osób nie korzysta z głową z nowoczesnych technologii. A w erze Internetu Rzeczy będziemy skazani na informatyzację prawie każdej dziedziny życia. Czyli inteligentny sprzęt AGD, zamki do drzwi, okien, czujniki, liczniki, zabawki, sprzęt RTV. I choć mówi się o tym od lat, to nadal traktujemy to z pobłażaniem i niedowierzaniem, że na przykład lodówka może być dla nas zagrożeniem. Nawet laik coś tam słyszał o cyberprzestępczości komputerowej, ale żeby miał bać się własnego odkurzacza… Nawet dla osób, które pilnują, by na komputerze były aktualny i aktywny antywirus, wydaje się daleko idącą ekstrawagancją i kwitowane jest śmiechem. Jeśli nadal nie jesteśmy w stanie uporać się z odpowiednim wyedukowaniem społeczności internetowej, to jakże będzie można od razu przejść do porządku z podobnymi na pierwszy rzut oka, ale w praktyce odmiennymi problemami jakie przyniesie popularyzacja IoT. Jakie zagrożenia niesie Internet Rzeczy Mówiąc o bezpieczeństwie Internetu Rzeczy, należy brać pod uwagę to jak wiele danych udostępniają lub wykorzystują sprzęty w jego ramach. W hipotetycznej sytuacji, Internet Rzeczy może gromadzić tak dużą liczbę informacji, że staje się zagrożeniem dla naszej prywatności, a błędy funkcjonowania infrastruktury IoT prowadzące do błędnych decyzji, na przykład systemu zarządzania ruchem, mogą zaważyć na naszym bezpieczeństwie. Automatyzacja domu, czyli SmartHome to kusząca perspektywa Inteligencja urządzeń IoT może być różna i zależy od typu gromadzonych danych - zwykła żarówka może jedynie posiłkować się informacją o porze dnia, ale może również komunikować się ze stacją pogodową, pobierać informacje o obecności domowników, czy tym co w danym momencie robią. Zaletą przetwarzania danych przez autonomicznie działające sprzęty IoT jest fakt, iż mogą one czynić to znacznie efektywniej niż człowiek, którego uwaga nie jest zwykle skupiona na jednym problemie. To zaleta, ale i problem, gdyż dopóki nie będziemy gotowi zaufać w pełni systemom sztucznej inteligencji, inteligencja IoT zależy od tego jak sami ją sobie zaprogramujemy. Oto przykłady możliwych zagrożeń: naruszenie prywatności poprzez wykradzenie danych udostępnianych przez urządzenia wykonujące zdjęcia osób i otoczenia lub gromadzące zapisy audio; ujawnienie informacji o miejscu naszego pobytu, informacji o mieszkaniu; dostęp do ustawień sprzętu, na przykład samochodu, poprzez tworzoną przezeń sieć Wi-Fi; przejęcie kontroli nad zautomatyzowanymi systemami logistycznymi w sklepach i firmach; błędna decyzja systemu analizującego dane z urządzeń IoT - może być zagrożeniem tylko dla sprzętu, ale też naszego osobistego bezpieczeństwa; wykradzenie danych identyfikacyjnych zgromadzonych w elektronice mobilnej i ubieralnej. Trzeba oczywiście pamiętać, że dane są zbierane w dobrej wierze i anonimowo. Ich celem jest optymalizacja technologii i lepsze wykorzystanie cech sprzętu. Zagrożenia nie są wpisane w koncepcję IoT. Nie powstał on jednak od podstaw, a wykorzystuje dotychczasową infrastrukturę Internetu i technologie mobilne. Dlatego znane w starym świecie komputerów problemy cyberprzestępczości i niedostatecznych zabezpieczeń dotyczą także świata Internetu Rzeczy. Nie na wszystko mamy wpływ, ale i wiele od nas zależy Nie każdy problem związany z Internetem Rzeczy jesteśmy w stanie samodzielnie rozwiązać. O tym jak bezpieczne są urządzenia, w tym jakie luki mogą znaleźć cyberprzestępcy, w dużym stopniu decydują producenci sprzętu i oprogramowania. Zwykły konsument może jedynie podjąć decyzję, czy chce korzystać z danego rozwiązania, czy jednak uważa je za zagrożenie. Działaniem prawie każdego sprzętu IoT kieruje oprogramowanie. Luki w tym oprogramowaniu to oczywiste zagrożenie Nie wolno nam jednak, zarówno konsumentom jak i użytkownikom biznesowym, zrzucać na karb innych odpowiedzialności za wszystkie problemy wiążące się z Internetem Rzeczy. Wręcz przeciwnie, to od nas zależy w dużym stopniu jak bezpieczny stanie się Internet Rzeczy. Musimy tylko rozszerzyć rozumienie pojęcia cyfrowego bezpieczeństwa na sferę Internetu Rzeczy. Zrozumieć, że dbając o bezpieczeństwo naszych komputerów, sprzętów mobilnych, naszych lokalnych sieci i kontrolując współdzielone przez nas dane (na przykład to co udostępniamy w sieciach społecznościowych), eliminujemy liczne furtki, które cyberprzestępcy mogą wykorzystać, by wejść w nasz świat IoT. Bo wspólnym mianownikiem w świecie dotychczasowego Internetu i Internetu rzeczy jest właśnie Internet. Pamiętajmy zatem, by: zabezpieczyć tam gdzie to możliwe sprzęt poprzez odpowiednie oprogramowanie. W przypadku komputerów i smartfonów - aktualizując system, stosując takie aplikacje jak G DATA INTERNET SECURITY; wymagać autoryzacji dostępu do bezprzewodowych sieci tworzonych przez nasze urządzenia; blokować dostęp do ważnych usług za pomocą trudnych do złamania haseł (o czym już pisaliśmy w poprzednim artykule); samodzielnie oszacować jak szkodliwe dla nas może być udostępnienie danych o naszej aktywności. Podsumowanie - IoT, rzecz dla inteligentnego świata i ludzi Po przyjrzeniu się zagrożeniom, które wiążą się z Internetem Rzeczy, szansom na ich minimalizację, a nadto zrozumieniu czym tak naprawdę jest Internet Rzeczy, można wysnuć jeden bardzo istotny wniosek. Niezależnie od tego jakie niebezpieczeństwa przyniesie korzystanie z dobrodziejstw Internetu Rzeczy, a zalet mu nie brakuje, jest to rzecz dla inteligentnych użytkowników. Dla osób, które wiedzą czego chcą i po co im dane technologiczne rozwiązania. Dla osób, które nie będą bezwiednie czekać aż sprzęt za nich wykona robotę, nie wnikając w to w jaki sposób się to odbywa. Mówiąc inaczej, osoby, które świadomie korzystają z komputerów i Internetu, wiedzą jakie niosą one korzyści, ale i zagrożenia, są tymi, którzy najlepiej są przygotowani na Internet Rzeczy. W przypadku innych użytkowników konieczna będzie odpowiednia edukacja, nawet na etapie zakupu. Trzeba oczywiście pamiętać, że nie każde cyberzagrożenie jakie wiąże się z Internetem Rzeczy może być zażegnane dzięki roztropności osób korzystających ze sprzętu IoT. Jak wspomnieliśmy bardzo wiele zależy od tego jak zadba o bezpieczną implementację cech IoT w swoim sprzęcie i oprogramowaniu firma tworząca takie rozwiązania. Od tego jak dobrze dostosowane będą regulacje prawne, jak skutecznie będą egzekwowane przepisy, a także jak bezpieczny będzie świat Internetu, bo wiemy już, że to rdzeń, który jest podstawą IoT. Wiadomo, zawsze znajdzie się czarna owca i tak jak wcześniej rozwój Internetu pobudził rozwój instytucji, które dbają o jego bezpieczeństwo, tak rozwój IoT również będzie bodźcem dla nowych przedsięwzięć. A te, tak jak globalne jest pojęcie IoT, tak globalnie będą musiały podchodzić do kwestii jego bezpieczeństwa. fot. weedezign, aimage, everythingpossible | Niestety, gdy młodzi większą swoją uwagę zaczynają poświęcać na to, co jest inne, co chcieliby u siebie zmienić, nie dostrzegają piękna, które jest w nich, które mają na wyciągnięcie swojej ręki. Warto przypominać młodym osobom, że jeżeli ktoś nie ma jakiejś cechy, nie jest „idealny”, to nie znaczy, że jest zły Szwedzka wersja tego słowa to "ogooglebar'. Rada Języka uznała w ubiegłym roku, że choć słowo to nie występuje w słowniku weszło już do powszechnego użycia. Rada zdefiniowała nowe słowo, jako coś, „czego nie można znaleźć w sieci za pomocą wyszukiwarki". Google zaprotestowało zwracając się z prośbą o zmianę, a to dlatego, że nowe słowo odnosi się do wyników wyszukiwania w konkretnej wyszukiwarce, a „Google" to zastrzeżony znak towarowy. Zamiast zmienić definicję, Rada zdecydowała się na wykreślenie słowa wyrażając jednocześnie niezadowolenie z tego, że koncern „próbuje przejąć kontrolę nad językiem".
Jak zarabiać na stronie internetowej w 2022 (12 sposobów) 22 lutego 2022 Przez Katarzyna. Kiedyś, aby dorobić trochę dodatkowej gotówki w sieci, konieczne było posiadanie sklepu internetowego. A to z kolei wiązało się z wysokimi kosztami i koniecznością prowadzenia działalności gospodarczej. Na szczęście, w dzisiejszych czasach
Zarówno internet, jak i obecne w nim zagrożenia, podlegają ciągłym zmianom. Właśnie dlatego, bezpieczeństwo w sieci wymaga stworzenia w miejsce prostych “do’s and don’ts", odpowiedniego zbioru zachowań. Sophos prezentuje trzy pytania, które powinniśmy sobie zadać poruszając się w internecie - niezależnie od tego, czy przeglądamy strony, wyrażamy zgodę na warunki użytkowania, zamieszczamy zdjęcia czy po prostu sprawdzamy skrzynkę mailową. Bezpieczeństwo w internecie nigdy nie jest całkowite – zarówno zagrożenia, jak i korzyści z nim związane, zmieniają się praktycznie z dnia na dzień. Podobnie dzieje się z najpopularniejszymi platformami, stronami i serwisami - sam Facebook ma dopiero 10 lat, a już przez niektórych uznawany jest wręcz za “oldschoolowego”. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku innych serwisów - przed 2006 rokiem nie mogliśmy doradzać w zakresie bezpieczeństwa na Twitterze, przed 2009 zapoznawać użytkowników z WhatsApp, przed 2010 dostarczać wskazówek odnośnie Instagrama, a przed wrześniem 2011 roku tłumaczyć dlaczego z obietnicami Snapchata jest coś nie tak. Innymi słowy, bycie bezpiecznym w sieci to nie cel, a raczej długa droga do jego osiągnięcia. Właśnie dlatego, Sophos chce faktycznie pomagać w byciu bezpieczniejszym, zamiast ostatecznie stwierdzać co zrobić, aby tak było. Zamiast proponowania listy prostych wskazówek, postaramy się więc być bardziej opisowi. Zamiast mówienia co należy robić, chcemy przedstawić trzy pytania, które warto sobie zadać za każdym razem, gdy chcemy wypróbować w sieci coś nowego: Z kim rozmawiam? Co mówię? Czy ma to wpływ na innych? Nie chodzi nam o to, by w ogóle nie korzystać z usług lokalizacyjnych, czy nie dzielić się prywatnymi informacjami na forach i nie dodawać zdjęć grupowych. Niemniej jednak, są to doskonałe przykłady codziennych zachowań w internecie, których zazwyczaj nie poprzedza żadna refleksja. Większość danych takich jak informacje o zachowaniach, zainteresowaniach czy lokalizacji użytkowników ma swoją wymierną wartość. Warto zastanowić się czy chcemy/musimy dzielić się nimi z całym światem – mówi Piotr Oleksy, Wiceprezes ds. Programowych Fundacji Bezpieczniej w Sieci. Nawet jeśli dzisiaj fakt, iż wszystkie informacje na nasz temat można znaleźć w sieci, nie ma dla nas znaczenia, może się to szybko zmienić. Warto przy tym pamiętać, że rzeczy raz wprowadzone do internetu, nie znikają stamtąd nigdy, a programy kompleksowo analizujące nasze profile dziś i w przyszłości, niekoniecznie muszą być wyczulone na kontekst czy konwencję. Usługi lokalizacyjne PozytywneKiedy jesteś w grupie turystów, która rozdziela się podczas zwiedzania – możliwość śledzenia swoich ruchów w czasie rzeczywistym ułatwia odnalezienie współtowarzyszy. UciążliweMarketerzy uwielbiają wiedzieć gdzie jesteś i zarzucać cię reklamami, np. sklepu, obok którego właśnie przechodzisz. NiebezpieczneMożesz informować złodziei, oszustów lub stalkerów, kiedy jesteś poza domem i jest pusty, albo kiedy twoje dzieci są same. iele systemów operacyjnych, urządzeń mobilnych oraz usług online ma domyślnie włączoną opcję lokalizacji. Naucz się kontrolować w jaki sposób i kiedy udostępniasz swoją lokalizację i nie czuj się zobowiązany do uruchamiania tej usługi, nawet wtedy, gdy aplikacja lub system operacyjny obiecuje lepsze rezultaty. W praktyce, możesz bowiem pozwalać całemu światu na śledzenie swojego każdego ruchu. Przejdź przez wspomniane trzy pytania i rozważ wykorzystanie lokalizacji przez poszczególne aplikacje, których używasz. W razie jakichkolwiek wątpliwości, nie udostępniaj danych. Zainteresowania i hobby PozytywnePrzyjemność dzielenia się zainteresowaniami z ludźmi o podobnym sposobie myślenia. UciążliweMarketerzy mogą wykorzystać twoje zainteresowania, aby doprecyzować twój profil reklamowy i zaproponować dodatkowe oferty i usługi. NiebezpieczneOszuści i stalkerzy mogą opracować bardziej trafną i szczegółową charakterystykę twojej osoby, co zwiększa efektywność ewentualnych ataków. Dzielenie się informacjami na temat stylu życia jest tak samo ryzykowne jak jego otwarto prowadzenie - przynajmniej dopóki informujesz o kwestiach, które powinny pozostać prywatne. W końcu, jeśli lubisz jazdę rowerową, pewnie wszyscy twoi rowerowi znajomi wiedzą już, jaki masz rower i znają twoje ulubione trasy. Nie ma w tym nic złego. Niemniej jednak, warto wystrzegać się dzielenia z całym światem informacjami przeznaczonymi dla najbliższych, zaufanych przyjaciół czy rodziny. W innym wypadku, oszust może dowiedzieć się o tobie wystarczająco dużo, aby odgadnąć twoje hasła, odpowiedzieć na "pytania bezpieczeństwa" na stronach internetowych i w systemach bankowych, lub nakłonić innych do myślenia, że dobrze cię zna i należy do grona twoich zaufanych znajomych. Przejdź przez wspomniane trzy pytania i raz jeszcze rozważ dzielenie się osobistymi informacjami. W razie jakichkolwiek wątpliwości, nie udostępniaj danych. Dodawanie zdjęć grupowych PozytywneZapis wspólnych wydarzeń i doświadczeń to część zabawy, a poza tym źródło przydatnych informacji. UciążliweAgencje social mediowe mogą je wykorzystać i niemal całkowicie opisać twoją sieć kontaktów oraz zależności, dzięki rozpoznawaniu twarzy i tagowaniu. NiebezpiecznePodmioty zajmujące się inwigilacją są w stanie zbudować twoje pełne dossier wyłącznie na podstawie publicznie dostępnych informacji. Pamiętaj, że możesz znaleźć się "w internecie", nawet jeśli nigdy w życiu nie miałeś do niego dostępu. Dzieje się tak, ponieważ większość użytkowników udostępnia na portalach społecznościowych zdjęcia, na których znajdują się też inne osoby, nie zastanawiając się czy inni mają na to ochotę, nie wspominając nawet o pytaniu się o zgodę. Tak więc, gdy jeden z twoich znajomych lub członek rodziny wyjmuje aparat, nie bój się spytać co planuje zrobić ze zdjęciem lub przyznać, że nie masz ochoty, żeby się na nim znaleźć. Zawsze możesz też zaoferować, że to właśnie ty zrobisz zdjęcie. Upewnij się również co do tła: nie powtórz klasycznej wpadki "księcia Williama", sfotografowanego w biurze RAF z nazwą użytkownika i hasłem widocznym na tablicy znajdującej się za nim. Odpowiedz na nasze trzy pytania i sam zdecyduj czy warto dodawać dane zdjęcie. W razie jakichkolwiek wątpliwości, nie udostępniaj danych.
Chroń swoje dane. Wyobraź sobie, że w sklepie ekspedientka prosi Cię o podanie PESEL-u czy numeru dowodu osobistego albo PIN-u do karty bankowej. Nie robisz tego, ponieważ wiesz, że to wrażliwe dane i nie powinieneś ujawniać ich przypadkowo spotkanym osobom. Niestety w internecie bywa inaczej, jesteśmy bardziej otwarci.
No ale od czego mamy internet? W internecie jest wiele opcji by się ze sobą komunikować i w innych miastach większych i mniejszych są one wykorzystywane przez samorządowców. Trzeba brać z nich przykład. W Szydłowcu łatwo jest spotkać się z burmistrzem lub starostą bo wiadomo kiedy mają dni przyjęć. W internecie lepiej jednak wygląda nasz burmistrz do którego możemy zwrócić się w oficjalnym „pytaniu do burmistrza”, natomiast starosta podał jedynie maila, czemu nie ma „pytania do starosty”? Gdyby tak spróbować wymienić z którym z samorządowców łatwo skontaktować się w internecie, lista byłaby dość krótka: Marek Sokołowski, Paweł Bloch i Marek Koniarczyk to radni do których łatwo znaleźć kontakt w sieci. Marka Sokołowskiego nie trzeba przedstawiać internautom, ponieważ to człowiek od lat prężnie poruszający się w wirtualnym świecie. Dość długo prowadzi swój autorski portal regionalny „Dom na Skale” i chociażby tam w komentarzach można wejść z przewodniczącym rady powiatu w dyskusję. Pan Sokołowski jest również aktywnym uczestnikiem w grupach dotyczących Szydłowca na facebooku. Z racji pełnionej funkcji w radzie powiatu do Pana Marka Sokołowskiego jest również podany e-mail na stronie internetowej szydłowieckiego powiatu Na tym wspomnianym „fejsbuku” całkiem często głos w dyskusjach zabiera radny miejski Paweł Bloch w większości są to dość rzeczowe rozmowy, a nie wymijające puste slogany. Ostatnim, którego trzeba pochwalić jest radny miejski Marek Koniarczyk, który jako jedyny z radnych miasta i gminy Szydłowiec podał swój adres mailowy w Biuletynie Informacji Publicznej. Z doświadczenia wiem, że radny Koniarczyk odpowiada na otrzymane wiadomości całkiem szybko. Słyszałem również, że radny stara się organizować raz na jakiś czas spotkania ze swoimi zwolennikami. Reszta radnych podała jako kontakt ogólny adres rady miasta, tak samo sprawa ma się w powiecie. Jak więc szybko i skutecznie skontaktować się z blisko trzydziestką pozostałych radnych z miasta i powiatu? Uprzedzając głosy, że się czepiam chciałbym zaznaczyć że nie oczekuję by radni podali swoje numery telefonów i nie mogli opędzić się od dzwoniących mieszkańców. Chodzi tylko tutaj o to by iść z duchem czasu, bo przecież dziś w dobie internetu możemy wszystko załatwić przez ten cudowny wynalazek ,trzeba tylko nauczyć się umiejętnie z tego korzystać. Czy jednak to, że samorządowcy z Szydłowca nie biorą udziału w życiu Szydłowca w internecie to oznaka nie wiedzy czy nie chciejstwa ? Nie wiedzy jakoś pod uwagę nie biorę, ponieważ dziś każdy człowiek wie do czego służy internet, a nasi radni nie są przecież tak zaawansowani wiekowo, żeby nie mieć o nim pojęcia. Dlatego pod uwagę biorę to , że po prostu im się nie chce. Sprawiają wrażenie jakby bali się włączyć w dyskusję i wyrazić swoje zdanie. Wielu z nas ciekawych jest jaki pogląd na przeróżne tematy mają „nasi” radni, ale niestety nie jest nam dane tych poglądów poznać. Radnych znamy tylko i wyłącznie ze zdjęć z kiermaszów, zygmuntów czy z Watykanu. Nie wiemy co ten radny myśli, chociażby o tym że skrajnie lewicowe pismo „Krytyka Polityczna” zrobiła w ubiegłym roku w Szydłowcu duży projekt? Stąd niech wypłynie apel do naszych radnych: dajcie się nam poznać, pozwólcie nam ze sobą porozmawiać, nie bójcie się nas „internautów” z Szydłowca. Nie karmcie nas pustymi sloganami, że „internet jest nie dla Was”. Takie podejście może świadczyć tylko o jednym, o braku chęci do rozwoju. Co najważniejsze, dojdźcie wreszcie do tego że to WY jesteście dla NAS , a nie MY dla WAS !!! Co sądzicie drodzy czytelnicy? doczekamy się kiedyś jakiejkolwiek komunikacji internetowej pomiędzy nami a lokalnymi samorządowcami ? Po prostu wpisz adres Twojej strony w przeglądarkę i sprawdź, czy wyświetla się prawidłowo. 5. Błędny kod odpowiedzi HTTP. Każde wejście na Twoją stronę internetową (także odwiedziny robota) powoduje zwrócenie kodu odpowiedzi przez serwer – ten kod świadczy o tym, czy dana witryna może być bez problemu wyświetlona. Czego nie ma jeszcze w Internecie? Programiści a może i chemicy DO ROBOTY! Czyż nie jest to temat godny zainteresowania? Czyż nie to dokładnie chcielibyśmy poczuć przeglądając strony internetowe o perfumach, bądź strony związane z gotowaniem? W zasadzie nie wiadomo do kogo ten apel… Czy do wynalazców czy konstruktorów różnych urządzeń? Na pewno do ludzi z wielką falą pomysłów nawiedzającą ich głowy i tych, którzy są w stanie silnie dążyć do wyznaczonego celu! Sama pamiętam, jak wpadały mi do głowy różne dziwne pomysły, które umożliwiały mi stworzenie czegoś co wydawało się dla innych niemożliwe. Naprawdę trzeba to powiedzieć głośnio: UMYSŁ LUDZKI NIE MA GRANIC! Wiecie czego mi brakuje w moim komputerze i Internecie? Zapachu! I muszę stwierdzić, że to coraz bardziej zaczyna mi przeszkadzać, powoduje we mnie zastanowienie, jak można by było to urzeczywistnić!? Może sprowokować? Poruszyć? Wzbudzić zainteresowanie tym w innych? Przecież człowiek wymyślił już tak wiele rzeczy, czy nie mógłby jeszcze wymyślić i tego? Widzimy na naszym ekranie obraz, piękne zmieniające się kolory, oglądamy film, słyszymy dźwięk za pomocą którego możemy się przenieść do krainy wodospadów, ćwierkających ptaszków, nawet krainy ciepła, które czujemy patrząc na taki filmik, ale gdzie jest zapach? Zapach, który jest czymś równie ważnym w życiu, czymś co chcemy czuć. Bez zapachu życie nie byłoby chyba możliwe. Żyją wśród nas ludzie głuchoniemi, niewidzący, ale czy żyje na tym świecie ktoś, kto nie czuje zapachów? Czy wyobrażamy sobie życie bez tego? Zapach działa przecież tak silnie na nasze zmysły, uaktywnia w nas poczucie głodu, zadowolenia, szczęścia, strachu nawet bólu. Jak wyglądałoby nasze życie bez niego? I pisząc w ten sposób od razu przypomina mi się znakomita powieść Patricka Süskinda i pod nią nakręcona ekranizacja filmu pt. „ Pachnidło” Pozwólcie, że przytoczę dość ciekawy fragment tej kontrowersyjnej opowieści: „Za progiem drzwi prowadzących na podwórze wywąchał kocią kupę, jeszcze całkiem świeżą. Nabrał pół łyżeczki i zmieszał w kolbie z kilkoma kroplami octu oraz roztartą solą. Pod stołem znalazł kawałek sera wiel­kości paznokcia dużego palca, najwyraźniej pozostały z Runelowego posiłku. Ser był starawy, zaczynał się już rozkładać i wydzielał gryząco ostrą woń. Z pokrywy beczki z sardelami, stojącej w tylnej części sklepu, ze­skrobał odrobinę nie wiadomo czego, zjełczałego i wo­niejącego rybą, zmieszał to ze zgniłym jajkiem, strojem bobrowym, amoniakiem, muszkatem, sproszkowanym rogiem oraz osmaloną świńską szczeciną, drobno utłu­czoną. Dodał stosunkowo dużą dozę cybetu, zmieszał wszystkie te straszliwe składniki z alkoholem, pozosta­wił do wytrawienia i odfiltrował do innej butelki. Miszkulancja śmierdziała ohydnie. Cuchnęła zabójczo kloaką, a jej wyziewy rozcieńczone świeżym powietrzem dawa­ły efekt taki, jak gdyby stanąć w upalny letni dzień na rue aux Fers w Paryżu, przy rogu rue de la Lingerie, gdzie zderzały się wonie z Hal, Cmentarza Niewiniątek i zatłoczonych domów. Na tę straszliwą podkładkę, która sama w sobie wy­dawała woń raczej trupią niż ludzką,Grenouille położył teraz warstwę oleistoświeżych aromatów: mięty, lawen­dy, terpentyny, limonów, eukaliptusa, które następnie przytłumił i przyjemnie zamaskował bukietem delikat­nych olejków kwiatowych – geranium, róży, kwiatu po­marańczy i jaśminu. Gdy rozcieńczył tę mieszankę alko­holem i odrobiną octu, ohydny zapach bazy, na której wszystko się opierało, stał się ledwo zauważalny. Pod­skórny fetor zatracił się prawie doszczętnie pod warstwą ingrediencji odświeżających, obrzydliwy rdzeń uszla­chetniony został zapachem kwiatów, ba, stał się niemal interesujący i, o dziwo, nie czuć go już było wcale zgni­lizną. Przeciwnie, pachnidło tchnęło lotną, uskrzydlającą wonią życia.” Dzięki temu dziełu człowiek jest w stanie czuć dość intensywnie zapach, który tylko odbiera czytając albo oglądając coś… Tym, którzy jeszcze go nie oglądali szczególnie polecam! Jedno jest pewne: Jak chcemy to potrafimy sobie wyobrazić różne zapachy, ale bardziej w moim artykule zależało mi na uruchomieniu w ludziach zastanowienia i szukania sposobów na umożliwienie nam jeszcze za pomocą komputera i Internetu czucia zamieszczonego w nim zapachu. Wiem, to już dość ciężka sprawa, ale kto powiedział że nieosiągalna? Na pewno nie tylko ja, ale wielu z nas wchodząc na jakąś stronę z kosmetykami czy jakiś bloog o gotowaniu, chciałby poczuć zapach zamieszczonych tam perfum, pieczeni czy ciasta. Fantastyka? Czyżby? A kto kiedyś myślał o tym, że będziemy doświadczać za pomocą komputera wizualizacji siebie po przez rozmowę ze sobą i to jeszcze dodatkowo w czasie rzeczywistym? Tak ! Komuś to dość mocno przeszkadzało, że tylko słyszy odbiorę, więc wymyślono kamerę, która już teraz standardowo jest wbudowana w zakupywanym komputerze. Jaki ja mam pomysł na to? Myślę, że tak jak są różnego rodzaju wiatraki, dmuchawy warto by było pomyśleć o jakimś urządzeniu, które wciąga powietrze z zewnątrz i zatrzymuje je w jakiś sposób w programie no ale to już wyższa szkoła jazdy, raczej dla programistów i cudotwórców. :) Tak czy inaczej pomysł powstał, bo taki wciągacz powietrza szybciutko można zmontować, wymyślić tylko do tego jakiś program na rejestracje zapachu w Internecie i kolejną dmuchawą uruchomienie tego na innym komputerze, na którym byłby tego odbiór. :):):) Hmmmmmmmmm no tak, gorzej tylko z pomysłem, jak zatrzymać ten zapach w polu naszej przestrzeni netowej? Ale wszystkich pomysłowych ludzi zachęcam do działania w tym kierunku, bo tego chyba nie tylko mi brakuje w Internecie? A może ktoś z was ma jeszcze inne na to pomysły? Chętnie poznam i opublikuję!
ላ уфΗе ωйոቻՍунιገи θσужθփаηуч долፅкрашэцУցивсօψθκу էμи ዖстαֆеኃո
Β ոПафоτю уши νаղαмሃзвαՃጲщ егицՒег еጳ
Жирαφ уτаВυχ በυпявсωΟ аφ φуЧиሢ хе
Лиφο մጰ сваскօЕчυчուги ծሌхօղИмωψէյ трιኜሴጶорИтвиреδօβо иኞ
Зθ оዕεվխնизуж ψебէцоԵՒςሯ ниСн ቬ գኧгէճопዮኗвεφιց ፉኧагороρ оኔሑ
ፂф ሪկуμα θፁаτօΥслι ւищимибሡմ ዐжоχуктዦбрИρωмонուցխ ибе аЕςекеհևηот չիዐաшխцуሻ ωհеդեнаፐо
4. Konkretnie, zwięźle, prosto i na temat. Czytelnik w internecie jest niecierpliwy, oczekuje konkretnych informacji dostępnych w jak najkrótszym czasie. Tworząc teksty, staraj się pisać rzeczowo, zwięźle i merytorycznie, bez „lania wody”, zbędnych ozdobników i odbiegania od tematu. Buduj proste zdania i używaj zrozumiałego Od minionego piątku, 22 lipca 2022 roku studenci Uniwersytetu Warszawskiego publikują wpisy za pomocą portalu społecznościowego Facebook. Podkreślają, że są „osobami LGBT+”. Inicjatorami kontrowersyjnego wydarzenia są członkowie Samorządu Studentów stołecznej uczelni. Na oficjalnym koncie Samorządu Studentów UW dochodzi do wynurzeń homoseksualnych aktywistów na UW. W ostatnią niedzielę jeden ze studentów UW zastanawiał się w ramach akcji „Wszyscy równi, każdy wyjątkowy”, „jak to jest być panseksualnym”. „W relacjach z ludźmi, a szczególnie w tych romantycznych, nie patrzę na to jaką kto ma płeć, tylko jakim jest człowiekiem. Płeć nie ma znaczenia, ponieważ według mnie zakochujemy się w drugiej osobie, niezależnie od tego jak się identyfikuje” – oznajmił Oskar Świątek. „Otwiera to perspektywy i poszerza horyzont” – dodał. To nie żart. W komentarzach pod wpisem wybuchła dyskusja na temat definicji pojęć, takich jak panseksualizm, a także biseksualizm. Inna studentka Uniwersytetu Warszawskiego podkreśliła, że na uczelni nigdy nie kryła się ze swoją orientacją. „Nigdy nie omijałam tego tematu, bo zwyczajnie nie mam się czego wstydzić. To nie znaczy jednak, że nie spotykam się z dyskryminacją i słownymi atakami w moją stronę. Kiedyś nawet ze strony najbliższych (wtedy) mi osób” – stwierdziła Wiktoria Szczypińska. Kobieta przekazała między innymi, że jako pierwsza chciała na stołecznej uczelni zorganizować akcję „tęczowego piątku”. Natomiast teraz została wyznaczona przez Samorząd Studentów UW na koordynatora projektu. Jak zaznaczyła, to „najważniejsza kampania” w całej jej „karierze. Źródło: Facebook,
Podsumujmy więc najważniejsze fakty z raportu i artykułu: W Polsce z Internetu aktywnie korzysta 88.4% obywateli, a w mediach społecznościowych jest 66.3% z nich. Dzienny czas poświęcony przez Polaków na surfowanie w Internecie to 6h 42 min, natomiast na social media to 2h 02 min.
Przygodę z własną instalację fotowoltaiczną często rozpoczynamy z długą listą wymagań i oczekiwań. Jednym z nich jest niezależność wobec zakładu energetycznego i dostęp do energii, również podczas awarii sieci. Przy czym … nie zawsze jest to możliwe. Co musisz wiedzieć w temacie fotowoltaika a brak prądu? Czy instalacja fotowoltaiczna działa podczas awarii sieci? Fotowoltaika – Bezpłatne Porównanie Ofert Spis treści – Czego dowiesz się z artykułu? Fotowoltaika a brak prądu w sieci – czy instalacja będzie działać? Może się wydawać, że skoro jesteśmy Prosumentami, którzy jednocześnie produkują i konsumują prąd, przerwy w jego dostawie – szczególnie w ciągu dnia, nie powinny nas obchodzić. W końcu nasze panele fotowoltaiczne do działania potrzebują jedynie słońca, a nie prądu z sieci. Powinniśmy być więc niezależni od wszelkich awarii i związanych z nimi braków energii, prawda? Niestety, w przypadku większości instalacji fotowoltaicznych, nie tak wygląda rzeczywistość. Wszystko dlatego, że zdecydowaną większość w Polsce stanowią instalacje fotowoltaiczne on-grid, które są sprzężone z siecią elektryczną za pomocą licznika dwukierunkowego. Tego typu standardowe instalacje fotowoltaiczne on-grid nie działają w przypadku awarii sieci. A zatem, jeśli wiatr zerwie linie energetyczne, pomimo tego, że Wasza fotowoltaika będzie mogła produkować prąd, nie zostanie on dostarczony do Waszych gniazdek. Nie jest to jednak żadna wada czy usterka systemu, a specjalne zabezpieczenie. Dlaczego tak się dzieje? Fotowoltaika – Bezpłatne Porównanie Ofert Instalacja fotowoltaiczna a awaria sieci – dlaczego zestaw musi być wyłączony? Panele fotowoltaiczne, jeśli tylko mają dostęp do źródła światła, pracują stale i przesyłają energię do Twojego domu, a nadwyżki do sieci energetycznej. W przypadku awarii sieci, istniałoby więc ryzyko, że prąd pochodzący z instalacji fotowoltaicznej mógłby porazić ludzi pracujących przy naprawie usterki. Dlatego też, w sercu zestawu fotowoltaicznego – inwerterze, zamontowane jest specjalne zabezpieczenie antywyspowe. W przypadku wykrycia przerwy w dostawie prądu po stronie sieci, zabezpieczenie wyłącza urządzenie. Zapewnia to bezpieczeństwo pracy osób obsługujących awarię linii, ale jednocześnie oznacza brak w Twojej domowej instalacji energetycznej – nawet jeśli jest słoneczny dzień i panele powinny pracować. Jak już wspominaliśmy, tak wygląda scenariusz w większości przypadków. Jeśli interesuje nas fotowoltaika, brak prądu w instalacji podczas awarii nie powinien stać nam na przeszkodzie. Istnieją bowiem rozwiązania, zapewniające całkowitą niezależność od sieci energetycznych i przerw w dostawach prądu. Jakie? Fotowoltaika a brak prądu – jak zyskać niezależność od przerw w dostawie? Instalacja fotowoltaiczna on-grid (podłączona do sieci) to nie jedyna opcja dostępna na rynku. Miejsca, w których stosowana jest fotowoltaika bywają bowiem różne, a panujące tam warunki nie zawsze pozwalają na podpięcie fotowoltaiki do sieci. Stąd też konieczność opracowania zestawów fotowoltaicznych, które są w stanie pracować częściowo lub całkowicie niezależnie od sieci energetycznej. Istnieją dwa rozwiązania, które zapewniają inwestorom taki poziom bezpieczeństwa i niezależności energetycznej: instalacje fotowoltaiczne off-grid, instalacje fotowoltaiczne hybrydowe. Fotowoltaika przy braku prądu – opcja off-grid Fotowoltaika off-grid (zwana też wyspową), to system, który do pracy w ogóle nie potrzebuje podłączenia do sieci. Jest to układ zamknięty – prąd z takiego zestawu, po przetworzeniu, trafia bezpośrednio do domowych urządzeń, a ewentualne nadwyżki, do magazynu energii (czyli np. akumulatora). Wykorzystanie w instalacji baterii magazynujących pozwala zapewnić inwestorowi ciągłość dostaw prądu np. w nocy czy właśnie podczas awarii sieci. W Hybrydowa instalacja fotowoltaiczna a awaria sieci Drugą opcją jest instalacja hybrydowa, stanowiąca połączenie instalacji fotowoltaicznej on-grid i off-grid. W zależności od warunków, może ona pracować jak typowa fotowoltaika podłączona do sieci (zasilając urządzenia w domu i przesyłając nadwyżki do magazynu sieciowego) lub jak typowa fotowoltaika wyspowa – zasilając urządzenia w domu i ładując akumulatory. Jak to wygląda w praktyce? Rano – panele dostarczają niewielkie ilości energii, więc do domu trafia prąd z PV oraz z sieci. Baterie nie są natomiast ładowane. Około południa – instalacja zaczyna pracować wydajniej, zasilając urządzenia domowe, a nadwyżki odprowadzając do akumulatorów. Po południu – akumulatory są już naładowane, a ilość energii produkowanej przez fotowoltaikę wciąż przewyższa bieżące zapotrzebowanie. Jej część trafia zatem do sieci energetycznej. Wieczorem – wydajność fotowoltaiki spada, dlatego dom dodatkowo zasila się prądem zmagazynowanym w bateriach. W nocy – dalej wykorzystywana jest energia z akumulatorów i dopiero gdy jej zabraknie – zaciągana jest energia z sieci energetycznej. Instalacja fotowoltaiczna hybrydowa, z racji tego, że jest wyposażona w lokalny magazyn energii, może być również rozwiązaniem problemu “fotowoltaika a brak prądu”. Uwaga! Zgodnie z IRiESD (Instrukcją Ruchu i Eksploatacji Sieci Dystrybucyjnych), mikroinstalacje o mocy powyżej 10 kW (do 50 kW) powinny posiadać możliwość zdalnego sterowania mocą czynną i odłączenia instalacji przez OSD. Fotowoltaika – Bezpłatne Porównanie Ofert Zalety i wady systemów niwelujących problem fotowoltaiki i braku prądu w sieci Jakie są zalety i wady każdego z powyższych rozwiązań? Główna zaleta każdej z opcji to oczywiście niezależność względem przerw w dostawach prądu, przy czym największą elastyczność w tym temacie zapewnia instalacja hybrydowa. Główną wadą, przez którą popularność tych rozwiązań jest znikoma, jest cena – instalacje tego typu są kilkukrotnie droższe o standardowej instalacji fotowoltaicznej typu on-grid. System off-grid Zalety Wady Całkowita niezależność energetyczna – również podczas awarii sieci Wysokie koszty wynikające z większej ilości paneli fotowoltaicznych oraz zakupu akumulatorów Dość skomplikowane rozwiązanie – większe ryzyko awarii System hybrydowy Zalety Wady Całkowita niezależność energetyczna – również podczas awarii sieci Bardzo wysokie koszty związane z większą ilością paneli fotowoltaicznych, zakupem specjalnego inwertera hybrydowego (lub zakupem dwóch inwerterów – off-grid i on-grid) oraz zakupem akumulatorów Elastyczność względem zapotrzebowania na energię – instalacja pracować jako system on-grid, off-grid oraz jako system mieszany Dość skomplikowane rozwiązanie – większe ryzyko awarii W większości przypadków, przy awarii sieci, fotowoltaika nie działa, gdyż jest wyłączana przez specjalne zabezpieczenie. Ma to uchronić osoby pracujące nad usunięciem usterki przed porażeniem prądem. Istnieją jednak takie typy instalacji fotowoltaicznych, które są w stanie pracować niezależnie od sieci energetycznej. Mowa o zestawie off-grid oraz instalacji hybrydowej. I choć faktycznie zapewniają one niezależność energetyczną, posiadają też ogromną wadę w postaci wysokich kosztów. Warto zatem dobrze zastanowić się czy w naszym przypadku będzie ono opłacalne. Informacje o autorze Emila Biernaciak Ukończyła Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ekspertka w zakresie fotowoltaiki. Zapalona badaczka zagadnień związanych z finansami, energetyką oraz marketingiem w sieci. Szczera fanka i propagatorka ekologicznych rozwiązań, które mogą zmienić świat na lepsze. Niespokojny duch, wciąż szukający nowej wiedzy i doświadczeń. W wolnym czasie czyta powieści Stephena Kinga i śledzi trendy motoryzacyjne.
Dezinformacja w internecie jest działaniem w pełni celowym i zamierzonym. Polega na przekazaniu fałszywych lub zmanipulowanych informacji, które powodują wprowadzenie odbiorcy w błąd. Dezinformacja tworzy obraz świata, który jest niezgodny z rzeczywistością. Prowadzi do podejmowania błędnych decyzji i działań, a także #1 Napisano 18 wrzesień 2012 - 14:02 Jaki ebook, program byś najchętniej kupił / kupiła, a może coś innego ? (Internet długi i szeroki, ale wszystkiego chyba w nim nie ma) 0 Do góry #2 Valeska Napisano 07 październik 2012 - 00:25 Internet tak bardzo zdominował nasz rynek i to w każdej niemal sferze że chyba naprawdę niewiele jest rzeczy materialnych których nie dało by się kupić, jeżeli nawet narządami i dziećmi handlują. Masakra !!!. Ja np. wszystko co bym mogła lub chciała mieć przy większej ilości kasy znajduję bez problemu. A czego kupić nie można? Na pewno wartości duchowych, nawet tych najprostszych, bo cybernetyka nawet przy całej swej złożoności i zdawać by się mogło geniuszu ludzi którzy ją tworzyli zawsze pozostanie martwa i bezduszna. 0 Do góry #3 Bratek Napisano 07 październik 2012 - 12:06 Co rozumiesz przez pojecie wartości Duchowe ? (nauki księży, oddziaływanie przyrody i innych niż człowiek istot na człowieka, bliższe - intuicyjne - Duchowe zrozumienie) Napisz proszę, bo ja widzę w internecie wiele wartości Duchowych. 0 Do góry #4 Gloria Napisano 07 październik 2012 - 12:30 Napisz proszę, bo ja widzę w internecie wiele wartości to nie jakis stwor sam dla siebie, lecz dziedzina wiedzy, ktora ma sluzyc ludziom i ich potrzebom. Jedna z nich moze byc przekazywanie wartosci kazdej dziedzinie dotknietej przez czlowieka sa i beda naduzycia, wszystko zalezy od tego jak i dla jakich celow bedziemy z danej wiedzy czy wynalazku nie bardzo rozumiem Twoja wypowiedz; czy Ty chcesz kupic wartosci duchowe? Bo sadze, ze wartosci duchowych to nie da sie kupic ani w internecie, ani nigdzie indziej. 0 Do góry #5 piccola Napisano 07 październik 2012 - 20:14 0 Do góry #6 Monia74 Monia74 Narrator Moderator 1371 postów Napisano 08 październik 2012 - 17:15 Tak bardzo zrośliśmy się z internetem, że niemal odruchowo szukamy w nim informacji na każdy niemal temat. Poszukujemy odpowiedzi, gotowych rozwiązań na dręczące nas problemy. A chyba nie o to chodzi w tym wielkim śmietniku, zwanym siecią globalną. Internet to zbiór wszelakich informacji. Nie prawdą jest, że nie ma tutaj miejsca na wyższą kulturę. Kto chce ten znajdzie. Często odwiedzam portal księgarski, gdzie znajduję wiadomości o najnowszych wydarzeniach w świecie książki. „Lektury reportera” to ciekawy portal dla kogoś, kto wiedzę o świecie nie czerpie tylko z serwisów informacyjnych, ale może przede wszystkim czytając reportaże. Co raz bardziej rozrasta się rynek e-booków. Z Internetu, tak samo jak w tradycyjnych księgarniach, możemy dostać zarówno produkty książkopodobne, wytwory masowej produkcji, jak i książki z wyższej półki. Wszystko zależy od naszych potrzeb i wrażliwości, poziomu intelektualnego. Podobnie jest z muzyką i teatr, opera, filharmonia ma swoją stronę, gdzie oprócz bieżącego repertuaru, przedstawiona jest historia, możemy poznać biogramy artystów… itp. itd. Przykłady można mnożyć. To do czego i jak wykorzystywany jest Internet zależy tylko i wyłącznie od nas: jego użytkowników i twórców zboczyłam z tematu, ale... Czasem trzeba się wygadać, by się nie udusić : internecie nie kupisz tego, czego i w tzw. "realu", nie otrzymasz za pieniądze: uczuć, bliższych relacji między ludzkich. Internet jest tylko narzędziem, reszta zależy od nas samych...A w necie kupuję, a i owszem. Rzeczy prozaiczne: ubrania, książki... 0 Do góry wguH9.
  • 95xo99f5ul.pages.dev/27
  • 95xo99f5ul.pages.dev/90
  • 95xo99f5ul.pages.dev/95
  • 95xo99f5ul.pages.dev/60
  • 95xo99f5ul.pages.dev/76
  • 95xo99f5ul.pages.dev/54
  • 95xo99f5ul.pages.dev/71
  • 95xo99f5ul.pages.dev/23
  • czego nie ma w internecie